W Miejskich Ośrodkach Pomocy Społecznej, zwanych również Rodzinnymi Ośrodkami Pomocy Społecznej lub Ośrodkami Pomocy Społecznej lub Centrami Pomocy Rodzinie pracuje dużo wartościowych ludzi. Podobnie w Urzędach Wojewódzkich w wydziałach związanych z koordynacją świadczeń. Większość tych osób pracuje ciężko za nieduże pieniądze. Zazwyczaj mają dobre intencje. Intencje jednak przestają mieć znaczenie, gdy urzędnik wprowadza Cię w błąd, który kosztuje Cię np. 5 000 euro. Przyjrzyjmy się najgorszym radom i “narracjom”, które można usłyszeć od polskich urzędników.
Są lekarze, którzy nadużywają zwolnień. Są urzędnicy, którzy nadużywają zaświadczeń. Zaświadczenia są generalnie trzeciorzędnym dokumentem dla Familienkasse. Z ich perspektywy liczy się decyzja dotycząca 500+ z Urzędu Wojewódzkiego. I słusznie, bo cóż z tego, że z MOPS-u pobierze się zaświadczenie, że się nie bierze 500+, skoro dwa dni później przychodzi z Urzędu Wojewódzkiego decyzja, że się otrzymuje zwrot za kilkanaście miesięcy? Zaświadczenia zamydlają więc oczy. Wprowadzają zbędne zamieszanie. Bo to nie ten organ decyduje o koordynacji, przyznaniu 500+ wstecz. Jeśli chodzi o zaświadczenia z MOPS-u, to są one dostępne. Na decyzję z Urzędu Wojewódzkiego czeka się miesiącami. Bardzo łatwo jest zrobić “przysługę” interesantowi i wypisać mu zaświadczenie.
Zasady są dosyć proste. Obydwoje rodzice pracują, jeden w Polsce, drugi w Niemczech – należy się w tym okresie 500+ z Polski i wyrównanie z Niemiec. Jeden rodzic pracuje za Odrą, a rodzic opiekujący się dzieckiem w Polsce jest bezrobotny bez prawa do zasiłku – należy się pełne Kindergeld z Niemiec rodzicowi, u którego mieszka dziecko. Sytuacja się zmieniła – trzeba informować oba urzędy. Jeśli urzędnik mówi, że jak Niemcy płacą, to niech płacą, to wprowadza w błąd. Bo wcześniej czy później będą mogli domagać się zwrotu tej części, którą dziecku się należała w Polsce (nawet jeśli ma się 10 zaświadczeń z MOPS-u, że się nie pobierało).
Bardzo niebezpieczna sytuacja. “Podpowiedź” urzędnika nie zostawia żadnego śladu. To tylko rozmowa. Jeśli zrezygnujesz na własne życzenie z 500+, po to, by brać tylko Kindergeld w całości, to kręcisz na siebie bat. Gdy Familienkasse zabierze Ci pieniądze, które należały Ci się z Polski, to co Ci Pani z MOPS-u (albo Pan) powie? Strach pomyśleć, co tym razem wymyśli. Najlepiej, aby pojawił się argument niepamięci. W praktyce niesłusznie był pobierany Kindergeld w całości, a z 500+ zrezygnowałaś sama. Taki szpagat.
No tak, najpierw usłyszałaś zrezygnuj. A teraz słyszysz niedasia. Jeśli strona niemiecka domaga się zwrotu, to strona polska powinna wyrównać. W tej kwestii nie można ustąpić o jeden miesiąc. Kindergeld i 500+ są ze sobą połączone. Jeśli jedna strona wypłaciła za dużo i domaga się zwrotu, to druga strona powinna to wyrównać. Każdy, kto odpuści w takiej sytuacji, głosuje za bezkarnością niedouczonych urzędników. To nie Ty masz płacić za systemowe błędy. Walcz przez wszystkie instancje o to, co Ci się należy.
Wniosek włożony do szuflady, to nie złożony wniosek. Aby urząd zagraniczny mógł podjąć decyzję, potrzebne jest rozstrzygnięcie. Jeśli ktoś wkłada wniosek do szuflady, to wkłada trupa do szafy. Potrzebujesz decyzji. Odmownej. Pozytywnej. W sumie obojętnie jakiej. Decyzji kończącej postępowanie.
Absolutnie rodzina. Z perspektywy pieniędzy z zasiłków na dzieci, były to ciągle rodzina. Urzędnik powinien każdą osobę wypytać, jak wygląda sytuacja u byłej/byłego, bo to ma przełożenie na to, która instytucja i ile ma płacić. Jeśli nie spotkasz ograniętej osoby w MOPS-ie, to się nawet nie dowiesz, że powinnaś zaznaczyć w formularzu o 500+, że członek rodziny (były) przebywa za granicą.
Takie herezje Urzędy Wojewódzkie wypisują na swoich stronach internetowych. To od czego są? Dlaczego każda firma w Polsce i Europie w ciągu 30 dni odpowiada na reklamację, a urzędnikom w Urzędach Wojewódzkich wydaje się, że udzielanie informacji nie należy do ich obowiązków? Nie udzielanie informacji, to jest bierna agresja. Trzymanie ludzi przez miesiące i lata w niepewności, to bierna agresja. Nie godzimy się, na nie udzielanie informacji. Urząd Wojewódzki. Nie dla idiotów.
Jesteś 82 druga w kolejce na infolinii. Nagle szok, jesteś 12. Nie no, to chyba się dodzwonisz. I jest, jest połączenie… Co za dzień! I słyszysz “właśnie otwieram segregator z Pani/Pana sprawą”. Nie czaruj się. Celem osoby, która odbiera tysięczny telefon, nie jest załatwienie Twojej sprawy. Celem jest odbicie Cię na jakiś czas. Miesiąc, kwartał, 10 dni jak ktoś jest niecierpliwy.
Jesteś 82 druga w kolejce na infolinii. Nagle szok, jesteś 12. Nie no, to chyba się dodzwonisz. I jest, jest połączenie… Co za dzień! I słyszysz “właśnie otwieram segregator z Pani/Pana sprawą”. Nie czaruj się. Celem osoby, która odbiera tysięczny telefon, nie jest załatwienie Twojej sprawy. Celem jest odbicie Cię na jakiś czas. Miesiąc, kwartał, 10 dni jak ktoś jest niecierpliwy.
Domyślnie, tutaj wszyscy czekają dwa lata. Nie wszyscy. Są tacy, co czekają 2-3 tygodnie. Więc jeśli ktoś sugeruje, że czekanie na decyzję (pieniądze) dwa lata to jest norma, to wprowadza Cię w błąd. Szerzy fałszywą legendę. Normą ma być jasna komunikacja. Odpowiedź w ciągu 3-4 tygodni. Jeśli decyzja jest trudna, brakuje dokumentów, to urząd powinien poinformować o tym i wyznaczyć nowy termin. To nie PRL, to nie są zapisy na malucha, aby czekać latami.
Zapisz się na bezpłatną konsultację telefoniczną. Wybierz w kalendarzu dzień i godzinę, kiedy znajdziesz czas.
Zapisz się na bezpłatną konsultację